piątek, 29 marca 2013

Rozdział 13 My hero



    Muzyka: The One That Got Away & they Don't Know About Us




 -Zostaniesz ze mną?  Proszę.
-Oczywiście skarbie.Ale przejdźmy chociaż do salonu.-Pokiwała głową na ,,tak''. Wstałem i wziąłem ją na ręcę. Przeniosłem do salonu na kanapę i położyłem się obok niej. Przykryłem nas kocem. Ona wtuliła się w mój nagi tors.
-Dziękuję Ci.-usłyszałem jeszcze i zasnęła. Ja leżałem jeszcze długo nie mogąc zasnąć. Jedna pozytywna myśl. W ramionach trzymam skarb. Niestety nie ,,mój''...





      Leżałem na kanapie w moim salonie. Przy mnie leżała szczupła brunetka o pięknych oczach. Przyglądałem jej się, gdy ona spała. Teraz mogłem bezkarnie na nią patrzeć tyle ile mi się podoba. A dlaczego ja nie spałem? Odpowiedź jest prosta. Nie mogłem. Męczyły mnie myśli. A poza tym jak trzymałem w ramionach Elenę na pewno nie byłbym w stanie zasnąć.
     Zerknąłem na okno. Pewnie było około godziny 9.00. Zasnąć mi się nie uda, wstać nie mogę bo obudzę Elenę i leżeć też mi się nie chce. No to co mam robić? Wiedziałem, że w każdej chwili ktoś może zejść do salonu i nas zobaczyć. Postanowiłem obudzić dziewczynę. Nachyliłem się na jej uchem i wyszeptałem:
-Elena...Obudź się...
Lekko drgnęła i zamrugała . Po chwili otworzyła oczy i rozejrzała się po pomieszczeniu. Zatrzymała wzrok na mnie...


   * Z perspektywy Eleny*

       Poczułam ciepły oddech na moim policzku. Poruszyłam się  i poczułam, że moje ruchy są ograniczone przez czyjeś ramiona. Silne, umięśnione ręce... Gładkie, rozgrzane ciało... Harry. Wróciły wydarzenia z ostatniej nocy. Znowu znalazł mnie w odpowiednim momencie. Znowu mnie 'uratował'. Mój bohater.
       Podniosłam wzrok i spotkałam piękne, intensywnie zielone, głębokie oczy. Słodkie dołeczki w policzkach i burza brązowych loczków. Czasami w życiu mamy takie momenty, że gdzieś patrzymy nie możemy oderwać wzroku. Albo po prostu nie chcemy tego robić. Ja właśnie teraz tak miałam. Wpatrywałam się w Harry'ego, on we mnie. Nic nie mówiliśmy. Nic nie robiliśmy. Po prostu trwaliśmy w bezruchu przypatrując się sobie nawzajem. Jezu, mogłabym to robić wiecznie. Odezwał się głos w mojej głowie.  Racja. Nie chciałam przerywać.
,,Odejdź od Harry'ego! Zostaw go! On jest mój...' W głowie zobaczyłam obrazy z poprzedniej nocy. Aż zadrżałam  na to wspomnienie. Jak na zawołanie poczułam delikatny ból na policzku. Czemu mnie to musiało spotkać? Zacisnęłam powieki aby łzy nie zdradziły mojego bólu. Nie udało się. Nie powstrzymałam się. Po moich policzkach spływały słone łzy. Harry przyciągnął mnie do siebie. Położyłam głowę na jego torsie. Zaczął mnie głaskać po włosach, szeptał uspokajające słowa, otoczył mnie swoją opieką. Czułam się bezpieczniej jak nigdy. Zaczęłam się powoli uspokajać. Boże, co Harry sobie o mnie pomyśli. Byle powód a ja płaczę. Ciągle musi się mną zajmować, pocieszać mnie, uspokajać... Sprawiam mu same problemy. Na pewno lepiej mu się żyło beze mnie. Gdyby mnie nie spotkał... Na cmentarzu. Gdybym JA nie zaczęła rozmowy z nim na pewno oszczędziłabym mu teraz problemu. No ale już taka jestem.
    Tak się zamyśliłam, że jak Harry coś do mnie powiedział aż drgnęłam.
-Możemy porozmawiać?- powiedział niepewnie.
No właśnie. Tego się obawiałam. Rozmowy z Nim. Na pewno będzie chciał wiedzieć co mnie martwi. Ale ja mu nie mogę powiedzieć. Muszę szybko coś wymyślić.
-Eleno...
-Em... Tak.-odpowiedziałam cicho.
-No więc... Eh...-westchnął głośno jakby nie wiedział od czego zacząć.
-Mam pytanie.-powiedział znowu niepewnie. Bałam się mu spojrzeć w oczy, dlatego cały czas kreśliłam palcem jakieś znaki po jego torsie. Harry uznał ciszę jako znak, że ma mówić dalej więc kontynuował:
-Dręczy mnie to... Już od kilku dobrych dni...
Coraz bardziej się denerwowałam. Bałam się o co spyta. On chyba też był przestraszony...
- Dlaczego odeszłaś?-wydusił w końcu. Oderwałam wzrok od jego skóry i spojrzałam na niego nie bardzo rozumiejąc. - No dlaczego odeszłaś ode mnie? Zerwałaś ze mną...
-Harry, nie mogę Ci powiedzieć-wiem, że powiedziałam najgłupszą rzecz jaką mogłam powiedzieć. Teraz już będzie wiedział na sto procent, że coś nie gra. Ale jestem głupia.
-Powiedz mi. Proszę...- zobaczyłam w jego oczach strach, niepewność i wielki smutek. Wszystko przeze mnie. Przełknęłam głośno ślinę.
-Na prawdę nie mogę. Przepraszam...-tym razem to z oczu chłopaka wypłynęły łzy. Spuścił wzrok. Moje serce roztrzaskało się na miliony kawałeczków. To nie na moje nerwy. Same łzy spływały po twarzy ale nie przejęłam się tym. Ujęłam twarz chłopaka w dłonie i spojrzałam mu w oczy. Kciukiem otarłam łzę z policzka.
-Proszę cię. Przepraszam, że przeze mnie płaczesz. Ja... wiem, że to wszystko moja wina. Najlepiej gdyby mnie tu nie było. Ale proszę nie płacz.. Harry...
-Dobrze. Zrób dla mnie jedno.-szepnął. Błyszczące od łez oczy.... Zgadzam się na wszystko.
-Tak?
-Pocałuj mnie.-powiedział. I nie czekając na zgodę przybliżył swoje wargi do moich i złożył na nich delikatny pocałunek. Ah... Jego usta na moich. Tego mi brakowało. Smak jego gorących warg. Odwzajemniłam gest. Otworzyłam bardziej usta a on połączył nasze języki. Delikatnie ale namiętnie. Po chwili tańczyliśmy swój taniec, tylko nasz. Ten pocałunek rozpalał mnie jak ogień. Wsunęłam ręce w jego włosy a on przyciągnął mnie do siebie, że mieć mnie bliżej siebie. Z każdą chwilą pocałunek pochłaniał mnie coraz bardziej. Ale dlaczego go nie odepchnęłam? Przecież nie wolno mi było się do Niego zbliżać. Nie bez powodu z Nim zerwałam. Teraz o tym nie myślałam. Nie było nic oprócz nas. Tylko my. Nikt więcej nie istniał. Żyłam chwilą.
Harry zaczął całować mój dekolt, szyję i ramiona. Czułam dreszcze na całym ciele pod wpływem jego ust. Wędrował dłońmi po całym moim ciele. Jego ręce były wszędzie. Momentalnie oddałam mu się całkowicie. Gorące wargi muskały moje rozpalone ciało. Smakował mojej skóry, całował, głaskał…
     W pewnym momencie otworzyłam ocz i spojrzałam na Harry’ego. Doszło do mnie, to co właśnie robimy. Szybko oprzytomniałam i odsunęłam się od chłopaka. On patrzył na mnie zdezorientowany.  Oddychałam głęboko próbując ustabilizować ciśnienie i bicie serca. Odwróciłam się tyłem do bruneta i usiadłam na kanapie. Usłyszałam jak chłopaka za mną się podnosi i siada koło mnie. Oparł ręcę na kolanach i schował twarz w dłonie. Znowu wszystko zepsułam. Ile razy jeszcze mu złamię serce? Ile razy jeszcze go zranię, zanim odejdzie? Chyba ja powinnam odejść.
-Powiesz mi co się dzieje?-mruknął. Wiedziałam, że jest zły. Westchnęłam głośno. Mój oddech jeszcze drżał. Z nerwów palcami zgniatałam kawałek koszulki, którą miałam na sobie.
-Czy ty nic nie rozumiesz? Nic się nie domyślasz? – jęknęłam.
-Nie! Może jestem... Nie wiem… Ślepy, nienormalny…! Nie wiem! Więc mi powiedz, do jasnej cholery! – krzyknął.
-Właśnie problem w tym, że nie mogę! Ile razy już Ci to mówiłam… Ty nadal nie rozumiesz.-rzuciłam. Szybko wstałam i skierowałam się na górę, do mojego pokoju.
-Elena, poczekaj- ruszył za mną Harry.
-Nie.-odwróciłam się i stanęłam naprzeciwko Niego- Koniec. Nie ma tematu. Nic mi nie jest. Wszystko w porządku- rzuciłam oschle i uciekłam do swojego pokoju.
Jak tylko tak wpadłam rzuciłam się na łóżko. Schowałam głowę w poduszkę i wybuchłam płaczem. Dlaczego to wszystko musi być takie trudne? Nie mogę normalnie mu tego powiedzieć! Zmęczona płaczem, zasnęłam.

*Z perspektywy Louis’a*

-No chodź tu.-zawołałem. Nic. Zagwizdałem głośno. O jest! Lily przybiegła do salonu. Nasypałem jej karmy do miski. Pies zaczął jeść a poszedłem włączyć telewizor. Nie miałem planów na dzień. Mieliśmy wakacje a ja następny dzień spędzę przed ekranem.
Harry’ego nie było. Nawet nie wiem gdzie poszedł. Kate powiedziała, że ma sprawy do załatwienia ale może jeszcze wieczorem wpadnie. A Elena?  Szczerze, to nie widziałem jej od rana. Siedziała w swoim pokoju. No właśnie to może do Niej pójdę. Ruszyłem seksowne pośladki i po chwili stałem przed drzwiami do jej pokoju. Nacisnąłem klamkę ale drzwi były zamknięte na klucz. Tak jak myślałem. Przystawiłem ucho do płaskiej powierzchni. Nic nie usłyszałem. Zapukałem. Zero reakcji. Drugi raz zapukałem. Też nic. W końcu zawołałem.
-Elena otwórz! To ja Louis!- Nadal nic. Nie no, ona nie może tam siedzieć zamknięta. Jest już godzina 16.00 więc na pewno nie śpi. Lepiej tam wejdę bo znowu zrobi coś głupiego.
Pobiegłem do kuchni o wyciągnąłem z szafki zapasowe klucze do wszystkich pokoi. Ponownie stanąłem przed jej drzwiami. Spróbowałem jeszcze raz otworzyć ale poszło to na marne.
-Uważaj, wchodzę!
Przekręciłem klucz w zamku i popchnąłem drzwi. Przede mną stał otworem pusty  pokój Eleny.

*Z perspektywy Eleny*

    Kurde, no mogłam wziąć Lily! Skarciłam się w myślach. Tylko wtedy już by wiedzieli na pewno, że uciekłam. 
   Ostrożnie stawiałam kroki w czarnej uliczce. Tak. Znowu tu jestem. Aż na mojej skórze wystąpiła gęsia skórka. Miałam na sobie tylko krótkie spodenki, podkoszulkę , na to cienki sweterek i stare trampki. Już ledwo słyszałam gwar uliczny. Niby samo centrum głośnego Londynu a byłam kilkanaście metrów oddalona i ledwo co słyszałam. W głowie słyszałam tylko głośne bicie mojego serca. Ręce mi drżały a w brzuchu poczułam znajomy uścisk.  Zatrzymałam się przy końcu uliczki. Ściany budynków były z ciemnej cegły, obrośnięte mchem co dawało nieprzyjemne uczucie. Zimno, ciemno, strasznie. Piach i błoto po którym  szłam też nie dawało miłego wrażenia. Zrobiło mi się na poważnie zimno.
Miałam tam być o 17.30. Już minęło 5 minut i nadal nikogo nie było. Pocierałam dłońmi ramiona żeby się trochę rozgrzać. Nagłe poczułam czyjś ciepły oddech przy  moim policzku. Momentalnie znieruchomiałam. Zaczęły mi drżeć ręce, nogi i w ogóle cała byłam przerażona.
-Dobrze, że przyszłaś- usłyszałam szept przy moim uchu. To był mężczyzna. Nie byłam w stanie nic powiedzieć.
-Chcesz uratować swoją kuzyneczkę? Jeszcze długo droga przed Nami.- zaśmiał się kpiąco. Przełknęłam głośno ślinę. Nadal byłam sparaliżowana. W jednej chwili poczułam jak ktoś ostro szarpnął mnie za sweter i popchnął na ścianę. Upadłam na ziemię. Rozcięłam sobie dłoń ale nie zwróciłam na to uwagi. Spojrzałam na mężczyznę który to zrobił. Stał nade mną. Boże, po co ja tu przyszłam? Patrzył na mnie wściekłym wzrokiem. Zrobił krok w moją stronę. Drugi… Trzeci… Dostałam mocne kopnięcie w brzuch. Aż się zwinęłam z bólu. Do oczu napłynęły mi łzy. Zacisnęłam powieki. Aż zabrakło mi powietrza. Zaczęłam się krztusić. Ból był nie do zniesienia. Pomyślałam o tym, że mogę już nigdy nie zobaczyć kuzynki. Praktycznie jedynej z rodziny która mi została. Oddychałam płytko i szybko. Nadal sprawiało mi to trudność. Otworzyłam delikatnie powieki nadal leżąc zgięta w pół na zimnej ziemi. Zobaczyłam wredny, kpiący, chamski uśmiech. Starałam się powstrzymać łzy.  W tamtym momencie było to niemożliwe. Jezu umieram… Mogłam powiedzieć Harry’emu prawdę. Na pewno by mnie tu nie było.
-Zostaw ją!- dobiegł do mnie krzyk kobiety. Kate.
Ledwo co widziałam. Oczy miałam zamglone, wszystko co słyszałam wydawało się dobiegać z oddali, głuche dźwięki.
-Ona ma żyć idioto- powiedziała ostro Kate do faceta.  On tylko mruknął coś niewyraźnie i już go nie było. 
-Wstawaj.- rzuciła. Ja tylko pokręciłam głową na znak, że nie mogę z bólu.
-Boże ale idiota. –mruknęła do siebie.- Dobrze. W taki razie ja będę mówiła ale ty słuchaj
Pokiwałam głowa na znak zgody. Ból już powoli ustępował. Zaczęłam głęboko oddychać.
-Blada jesteś. Dobra, nie ważne. Dlaczego dzisiaj spałaś z Harry’m na kanapie?
Milczałam.
-Nie masz się do Niego zbliżać, jasne? Chcesz jeszcze kiedyś zobaczyć swoją Rachael
-stwierdziła.
Pokiwałam głowa na ‘tak’.
-Ten facet co tu był przed chwilą i Cię pokopał to Bryan. On ‘opiekuje’ się Twoją kuzynką. Chyba domyślasz się, że ma gorzej niż ty teraz, prawda?
-Czego ode mnie chcesz? Harry’ego? Rachael? Może chcesz mnie? Dobra! Możesz ze mną zrobić co chcesz! Ale zostaw w spokoju Rach, Harry’ego i resztę!- odezwałam się ale od razu pożałowałam bo cios od Bryan’a dał o sobie znać.
-Boże jakaś ty żałosna- zaśmiała się Kate. Spojrzała na mnie z żalem.
-Jutro się wyprowadzasz od chłopców. Nie utrzymujesz z Nimi kontaktu. Nie rozmawiasz. Jak przyjdą do Ciebie nie otwieraj. A właściwie oni nie przyjadą do Ciebie. Nie będą wiedzieli gdzie jesteś. Nic im nie powiesz. –zrobiła krótką pauzę. – Wyjeżdżamy do polski.
Zakończyła i odeszła.



***

Witajcie znowu! <3
Jezu taka długa przerwa... Mam nadzieję, że nie zapomnieliście o moim blogu i o czym on jest :D
Przyszłam do Was z weną i chęcią do pisania rozdziałów. No oby na długo xd Ten rozdział jest najdłuższy ze wszystkich jakie napisałam. Chciałam Wam wynagrodzić moją nieobecność :)  Aż 1834 słów! :O
Liczę na komentarze :)
 Aha! Jeszcze jedna sprawa. Pod ostatnim rozdziałem, jeżeli jeszcze pamiętacie, dużo osób pytało dlaczego Elena nie powie Hazzie co się stało. Mam nadzieję, że albo sobie przypomnicie. Jak nie to zapraszam do rozdziału 7. Tam jest wszystko napisane . A jeżeli jesteście takie leniwe jak ja to moge Wam powiedzieć , że Elena nie może. Nie ma 'pozwolenia'. Reszta w dzisiejszym rozdziale :)
Kocham was i dziękuję, że jesteście ze mna ♥
Ps. Przepraszam za wszystkie błędy