piątek, 28 grudnia 2012

Rozdział 6 Dasz mi to czego chcę...

Hejo!!! Szybki wstęp. Przepraszam za opóźnienia i  wszystkie błędy. Miłego czytania :)
Piosenka Labrinth ft Emeli Sande

***


     Ręce mi się trzęsły. Zaczęłam się denerwować chociaż jeszcze nie wiadomo było co się stało. Rach po tym jak uciekła z domu postanowiła zatrzymać się na jakiś czas u przyjaciółki. Harry sprawdził czy się nią zaopiekuje. Z tego co słyszałam znają się do lat i są najlepszymi przyjaciółkami więc mogłam jej zaufać. Nie to co ja. Nie mam żadnych przyjaciół. Wszyscy zawsze mnie odrzucali. A może to ja ich odrzucałam? Nigdy z nikim bez potrzeby nie nawiązywałam kontaktu. Bałam się zaufać. Dlaczego? Jeśli komuś zayfałam zawsze się kończyło tak samo. Czyli... zdradzenie, odrzucenie.... Zawsze tak samo...
     Próbowałam uspokoić oddech. Na marne. Nie no! Nie mogę siedzieć bezczynnie! Spróbowałam oddzwonić, ale bez skutku.Bez zastanowienia wzięłam Lily i zaczęłam biec w stronę miasta.Wybiegłam z cmentarza.Kręciło mi się w głowie. Czułam się jakbym miała zaraz zemdleć. Opuściłam teren cmentarzyska i dobiegłam do bardziej zaludnionej ulicy Londynu.Ludzie zabiegani nawet nie zauważyli przerażonej dziewczyny z owczarkiem niemieckim. W pogoni za pracą, pieniędzmi w ogóle nie zwracali na mnie uwagi. Odpowiadało mi to.Poczułam wibracje w kieszeni. Z takim pośpiechem wyciągnełam telefon że prawie mi wypadł z rąk. Trzęsące ręce, ból brzucha ... Nerwy-jednym słowem. Albo inaczej. Przerażenie.Bałam się odebrać. Wyświetlił mi się numer Rachael.Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha. Nie byłam w stanie wydać żadnego dźwięku. Słowa uwięzły mi w gardle.
-Rachael?-usłyszałam swój cichy, drżący głos.Ja to powiedziałam?! 
-Witaj Eleno.-usłyszałam z drugiej strony głęboki, kobiecy głos. Na pewno nie należał do mojej kuzynki.
Wydałam zduszony krzyk. Zakryłam ręką usta żeby nie zacząć krzyczeć. Zaczełam powoli iść w stronę parku, próbując wyrównać oddech. Lily ruszyła za mną.
-K...kim jesteś?-spytałam cicho
Cisza.
-Co zrobiłaś z Rachael?-spytałam ponownie trochę głośniej. Nie wiem skąd ten nagły przypływ  siły, ale opuścił mnie tak szybko jak przyszedł.Z drugiej strony usłyszałam donośny śmiech kobiety.
-Posłuchaj! Dasz mi to czego chce. Rozumiesz? Mam Rachael, ale nie oddam Ci jej puki nie wykonasz tego co Ci każe! 
-Kim jesteś?-ponowiłam pytanie
Znowu śmiech.
-Nieważne! Jeśli chcesz swoją kuzynkę Eleno ,zrobisz to co ci każę.-byłam bliska zawału. Zacisnełam dłoń mocniej  na słuchawce i spojżałam na psa.
-Słucham...
-Idź prosto aż dojdziesz do końca tej ulicy. Tam znajdziesz dużą kamienicę, opuszczoną. Obok niej jest ciemna uliczka. Masz być tam za 5 min.
Nawet nie zdążyły te informacje do mnie dotrzeć a ona się rozłączyła.
Bez namysłu zaczęłam biec. Lily biegła przedemną.
     Stanęłam przed wielkim, czarnym, chyba opuszczonym budynkiem.Stał na rogu ulicy.Bardzo ruchliwej ulicy. Ludzie cały czas tędy przechodzili ,ale zdawali się niezwracać uwagi na starą opuszczoną kamienicę. Faktycznie, obok niej była druga, a między nimi wąska, ciemna uliczka.Powoli do niej weszłam zostawiając za sobą gwar uliczny. Byłam przerażona.Ręce mi się trzęsły, brzuch mnie bolał... Ledwo mogłam brać oddech.Na trzęsących nogach zagłębiłam się w zimną uliczkę.Czuć było w powietrzu zapach spróchniałego drewna.Od razy na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka.
-Halo?-powiedziałam. Ale niestety była tak przerażona że powiedziałam to niemal szeptem.
-No w końcu...-usłyszałam za sobą głos. Obróciłam się i zobaczyłam kobietę z pistoletem wycelowanym w moje serce...


***
Proszę o komentarze *.*

Imagin z Harrym (+18)

Uwaga!Chciałam się pochwalić moim beznadziejnym imaginem. Pierwszy raz w życiu piszę takie coś. :P Proszę o komentarze ;*
Zawiera treści erotyczne! Czytasz na własną odpowiedzialność !

***

Jest sobota. Wstałaś o 11.00 i wyspana podeszłaś do szafy wybrać jakieś rzeczy na ten dzień. Szybko się umyłaś i ubrałaś w rzeczy. Zjadłaś śniadanie.
Po 10min leżenia na kanapie usłyszałaś dzwonek do drzwi. Szybko otworzyłaś swojej przyjaciółce.Ubrałaś converse i wyszłyście do miasta.Chodziłyście po sklepach , parkach... Nakupiłyście dużo rzeczy.
-Trochę zgłodniałam-powiedziałaś
-No, ja też. Nie chce mi się iść do domu. Może zjemy gdzieś na mieście i jeszcze chwilę pochodzimy?-zaproponowała [i.t.p]
-Ok.KFC czy McDonald?
-KFC!
Spacerem dotarłyście do celu.Ustawiłyście się  w kolejce i zamówiłyście swoje dania oraz Pepsi.Znalazłyście wolny stolik i usiadłyście przy nim z tackami. Przy jedzeniu oczywiście pełno śmiechu.[T.n.p] trochę pobrudziła się sosem więc poszłaś po serwetki. Wracając już machałaś jej swoją zdobyczą nie patrząc gdzie idziesz.Ona się śmiała ale po chwili poczułaś lekkie szturchnięcie i nie wiadomo jakim cudem leżałaś na ziemi. Zaczęłaś się śmiać.Okazało sie że jakiś chłopak na ciebie wpadł, oblał cię sosem i przewrócił.
-O kurwa! Sorry!-szybko pomógł ci się podnieść. Ty z bananem na ryju wstałaś.
-Spoko nic się nie stało. To przeze mnie-wzruszyłaś ramionami.
-Nie no co ty! Chodź pomogę ci to zmyć.
Mrugnełaś do przyjaciółki i poszłaś za przystojnym kolesiem.
Weszliście do łazienki i chłopak zaczął ci zmywać to z bluzki.
-Ja masz na imię?-spytałam w trakcie ,,pracy''
-Harry. A ty?
-[t.i]-odpowiedziałaś. Zaczeliście rozmawiać. Super wam się gadało.
      Połowa bluzki była już czysta. teraz tylko dekolt.Chłopak się lekko zaczerwienił ale nie przestał czyścić. Gdy skończył wyprostował się i stanął na przeciw ciebie
-Dziekuję- powiedziałaś i przybliżyłaś się żeby dać mu buziaka w policzek ale on w ostatnim momencie odwrócił głowę tak że pocałowałaś go w usta.Na początku byłaś trochę zdziwiona ale Harry zaczął cię całować.Odwzajemniłaś pocałunek. Wsunął język do twoich ust. Coraz namiętniej... Wasze języki tańczyły wspólny taniec.Wsunełaś palce w jego cudowne loki. On przyciągnął ciebie bliżej.Nawet nie zauważyłaś kiedy przeszliście do kabiny. Harry zamknął drzwi i przyparł cię do nich. Zaczął napierać na ciebie całym ciałem.Całowaliście się namiętnie i z uczuciem.Podniosłaś ręcę do góry a chłopak zciągnął ci bluzkę. Jego też już leżała na ziemi. Wasze oddechy były przyspieszone. Brakowało ci oddechu od pocałunków.Przygryzłaś lekko jego wargę a on wydał seksowny jęk.Rozpiełaś jego spodnie a on twoje. Po chwili zostaliście w samej bieliźnie.Harry pożerał cię wzrokiem.Patrzył na twój dekolt.Jego ręce spoczeły na zapięciu stanika.Szybko się z nim uporał. Składał pocałunki na szyi, piersiach, brzuchu...Pieścił twoje nabrzmiałe sutki wywołując u ciebie podniecenie. Zsunął z ciebie majtki. Włożył dwa palce w ciebie i zaczął powoli poruszać.Wydałaś głośny jęk.Harrego to zadowoliło.Ale dołożył jeszcze trzeci. Wiłaś się na wszystkie strony
-Harry! Nie... przestań....
Myślałaś że zaraz wybuchniesz.On zciągnął szybko swoje bokserki.Ujrzałaś jego Hazzacondę. Trzeba przyznać że jego męskość był sporych rozmiarów.
Nie myśląc wiele uknęknełaś i wziełaś ją do ust. Chłopak wydał westchnięcie zadowolenia. Przygryzałaś ,,go'' ssałaś, lizałaś...
Jak skończyłaś spojżałaś na niego. Jego zielone oczy się błyszczały.
-jesteś niesamowita...
Znowu zaczeliście się całować. Harrego kolega już stał na baczność. Spojżał na ciebie
-Tak!-krzyknełaś ,podniecona
Chłopak wszedł w ciebie najpierw powoli.Później pogłębił ruchy i przyśpieszył. Poruszał biodrami w przód i w tył.Wydawaliście różne dźwięki.Pewnie całe KFC was słyszało.Ale w takich chwilach się o tym nie myśli.
Doszliście w tym samym momencie. Harry powoli wyszedł z ciebie.Oddechy przyśpieszone i płytkie już się trochę wyrównały. Na koniec pocałowałaś go jeszcze raz namiętnie ...


***

Przepraszam za wszystkie błędy :) Mam nadzieję że nie wyszedł tak źle ;/ Hahahahah. Wyszedł jeszcze gorzej :D
Komentujcie bo to mnie motywuje ! ;*

+
Kończę pisać 6 rozdział :)

wtorek, 11 grudnia 2012

Rozdział 5 Życie to nie bajka...

Siemanko ;******* Oto wjeżdżam z nowym rozdziałem :P ( boże nie słuchajcie mnie! nażarłam się pierników i teraz piernicze bez sensu!)
Dziękuję wszystkim za czytanie i za komentowanie ♥ Jesteście boscy...
Piosenka- obowiązkowo turn your face


***

     Siedzieliśmy na kanapie, przy kominku pijąc kakałko. Lily leżała przy mnie na kocu.Spojrzałam na nią. Pysk miała oparty na łapkach.Chłopcy oglądali jakiś film.Chyba jakiś romans bo Harold co chwilę ryczał.No tak. Standard.Postanowiłam się przejść na spacer.Po cichu wstałam żeby im  nie przeszkadzać w oglądaniu.Narzuciłam na siebie bluzę. Przypomniałam sobie że Harry też miał taką.


Jack Wills.


Zeszłam po schodach i zawołałam Lily. pies podbiegł do mnie.
-Wychodzę...-rzuciłam jeszcze i wyszłyśmy.
 Na dworze już zapadał zmrok.Wolnym krokiem spacerowałyśmy uliczkami Londynu. Trochę ręcę mi zmarzły więc schowałam je w kieszeni.Lily swobodnie zwiedzała Londyn. Nawet nie musiałam jej na smyczy trzymać . Zawsze mnie słucha. Nigdy jeszcze mnie nie zawiodła. Ufam jej bezgranicznie, tak jak ona mi. Kocham ją. Tak,kocham ją. Tylko ona mi pozostała. Jakby nie spojrzeć nikomu nie jestem potrzebna. Żyję chyba już tylko dla niej.Mogłabym popełnić samobójstwo. Nie raz o tym myślałam. Już nawet próbowałam... Lekko pod ciągnełam  lewy rękaw. Na ręcę widoczne były jeszcze rany...

 Może pomyślicie że jestem głupia.Ale to przyniosło mi ulgę. Nie jest to rozwiązanie moich problemów.Ale mogę sobie chociaż ulżyć, pomóc w ten sposób. Nikt inny mi nie pomoże.Nikt inny się nie przejmie jakąś zwykłą nastolatką. Stwierdzi po prostu że zaczęła się ''buntować'' i wymyśla nie wiadomo jakie problemy i chce zostać zauważona. A to właśnie nie tak.Do szczęścia potrzeba mi tylko ... no właśnie. Czego?  Miłości? Zrozumienia? Opieki? Nie. Sama umiem o siebie zadbać. Przynajmniej tak mi się wydaje. Ja potrzebuję poczucia wartości. Potrzebuję poczucia że na tym świecie ktoś jeszcze się mną interesuję... Ktoś się martwi, kocha i nie zawiedzie...
Lili była taką osobą.Ale to jest tylko pies. Co ja gadam?!  Jak TYLKO Pies?! Pies potrafi zrozumieć człowieka jak nikt inny.Ale jeśli kiedyś ją stracę, to stracę wszystko. Jeśli ona... odejdzie z tego świata, ja też to zrobię.
     Po moim policzku spływały łzy. Nawet nie potrafiłam ich powstrzymać.Swobodnie spływały po mich policzkach.
     Zanim się obejrzałam doszłyśmy już do spokojniejszej dzielnicy Londynu.Niedaleko stąd był cmentarz na którym leżeli moi rodzice. Pomimo księżyca który już zastąpił słońce postanowiłam ich odwiedzić. Musiałam uważać bo jednak niektóre ulice nie są tak dobrze oświetlone i musiałam liczyć tylko na światło księżyca.Uwielbiałam to miejsce odwiedzać. Miejsce spotkań z bliskimi których już przy mnie niema. No i jeszcze nastrój... Niesamowite. Cmentarz nocą był piękny.Z daleka jak każdy wyglądał trochę upiornie...



...ale te wszystkie znicze *.* po prostu niesamowite



Już dobrze znaną nam drogą, Lily poprowadziła nas do grobu moich rodziców.Usiadłam na ławce i podciągnełam kolana pod brodę.Lily położyła się obok ale cały czas czuwała. Czułam się dzięki niej bezpiecznie.Nikt mi nie dawał takie poczucia bezpieczeństwa.
     Siedziałyśmy w ciszy słuchając delikatnego szelestu liści.Wiatr przeszywał moje ubrania. Było już naprawdę chłodno i późno.
     Zamyśliłam się. Jak zwykle w mojej głowie tylko rodzina, a dokładniej rodzice.Potrafiłam rozmyślać przez cały dzień. Lubiłam to robić mimo że humor zawsze mi się psuł. Smutek...rozpacz... Tylko to wypełniało moją głowę. Potrafiłam też doprowadzić się do płaczu. Właśnie z tego powodu że tak dużo rozmyślałam o życiu. O tym co będzie ze mną. Dlatego też żeby temu zapobiec potrzebowałam kontaktu z ludźmi. Ale znowu, no właśnie, zawsze musi być jakieś ''ale''. Nie lubiłam tego kontaktu z ludźmi. Długo go nie utrzymywałam.Zgrywałam niedostępną. Bałam się komuś zaufać. Bałam się odtrącenia, albo co gorsza odrzucenia.Dlaczego ludzie to robili? Dlaczego mnie odrzucali? Znudziłam im się, nie spełniałam ich oczekiwań itd.Ludzie lubili mną pomiatać, a ja udawałam że mnie to nie rusza. Wracałam ze szkoły i zamykałam się w pokoju. Tak siedziałam godzinami i płakałam. Dlaczego? -zadawałam sobie pytanie.Wtedy do pokoju wchodziła moja mama, pocieszała mnie i mówiła że wszystko będzie dobrze, nawet nie pytając co się stało.To właśnie w niej kochałam.A mój tata? Nigdy, nigdy ale to przenigdy mnie nie zawiódł. Zawsze był przy mnie kiedy tego potrzebowałam.Oczywiście nie wyróżniałam się niczym niezwykłym od innych nastolatków więc kłótnie w domu czasami się zdarzały.
     Siedziałam jeszcze z 15 min. Spojrzałam na mój zegarek. Wskazywał 22.42.
-Kurde. Musimy wracać.-szepnęłam do Lily.Wyciągnełam telefon z kieszeni.No tak! 69 nieodebranych połączeń! Ale chwila, chwila... One nie były ani od Harrego... ani od Lou... ani od nikogo z 1D... Wszystkie były od... Rachael.O! I był jeden sms.Też od Rach:''pomocy''...



***
Liczę na koment! ♥ Kocham was jeszcze raz !
Do następnego;**





poniedziałek, 3 grudnia 2012

Liebster Award again

Tak,tak.Znowu zostałam nominowana do LA przez nevergiveypinyourdreams.blogspot.com :)
Dziękuję ci bardzo za  nominację <33
Oto pytania:

1) Kto lub co zainspirowało Cię do prowadzenia bloga?
Odp:Hmmm.Myślę że 1D.Są moimi idolami i kocham pisać o nich opowiadania :)

2) Jakie jest twoje największe marzenie?
  Odp:Spotkanie 1D ♥


3) Ile osób (ludzie z reala) wie o twoim blogu?
 Odp:chyba 4 kumpele i kuzynka :)

4) Gdzie szukasz inspiracji gdy nie wiesz co napisać?
Odp:Zadko się zdarza że nie wiem co napisać :) Mam duuużo pomysłów ale mało czasu :0 Ale jeśli już się zdarzy że nic mi nie przychodzi do głowy to słucham muzyki, czytam różne ciekawostki o 1D itd :)


5) Do jakiego fandomu należysz ? (nie licząc Directioner)
Odp;Heh nie licząc Directioner to chyba do żadnego..A nie! Jest jeden! TVDFamily(the vampire diaries family) Lubię Cher Lloyd ale chyba Brat nazwać mnie jeszcze nie można :P

6) Jak poznałaś One Direction?
Odp:Oooo! To jest dobre pytanie :D W podstawówce ,na korytarzu, na przerwie moje kumpele słuchały muzyki.Podchodzę i pytam co słuchają.I od tego się zaczęło! Gdybym nie spytała mogłabym być teraz w miarę ''normalna'' :P Odpowiedziały że jakąs tam piosenkę ,,One Direction''. Ja na to : WTF? Co to jest? One mi ją wysłały.Oczywiście było to WMYB :) W domu z nudów jej słuchałam no i tak się zaczęło <33

7) Ile masz lat?
Odp: rocznikowo 13 ;d

8) Opisz jednym słowem, jakie jest twoje życie?
Odp: Szalone!

9) Kto jest twoim ulubieńcem?
 Odp;Rozumiem ze chodzi o 1D :) Nie mam.Kocham wszystkim jednakowo.Chociaż mam słabość do loczków Hazzy, charakteru Lou i zajebistości Malika ♥

10) Masz jakieś gadżety z One Direction? (Płyty, plakaty, DVD się nie liczą x)
 Odp:Hmmm..Zeszyt z nimi, cukierki ;> A tak to nie wiem czy coś jeszcze ...Hmmm Mam bilet na koncert! :D

11) Czytasz mojego bloga? Zapraszam xx
Odp: Tak! Bardzo go lubię i czekam na następny rozdział ;*


To już koniec LA (chyba).
Komentujcie nowy rozdział:>


niedziela, 2 grudnia 2012

Rozdział 4 Nice day...

Hejo! ;* Jak pewnie już zauważyłyście dodałam kartę ,,bohaterowie'' u góry i dodałam jedną bohaterkę więc zobaczcie :) Na razie to wszyscy ale jeśli będzie taka potrzeba to dodam kogoś .
Dzisiaj do rozdziału macie piosenkę :1D- Back for you
Miłej lektury :D

***

Wolnym krokiem wracaliśmy do domu.Noc była piękna.Na niebie było pełno gwiazd.Na dworze dość ciepło.Trzymając się za ręce doszliśmy do domu Harrego.Weszliśmy do środka.Nagle Harry krzyknął:
-LOUIS!
-Co? Co Louis?
-No zostawiliśmy go w klubie!
-Nie ! Spokojnie już jestem-usłyszeliśmy głos dochodzący z kuchni.Zza drzwi wyszedł Louis.Gdy zobaczył nas trzymających się za ręcę spojrzał dziwnie i spytał:
-Czyyyy ja o czymś nie wiem??-spytał przeciągając sylaby.
-Emm... no tak... No bo ...my tego...
-Noooo-ponaglił go Louis
-Jesteśmy razem-dokończyłam cicho zamiast Hazzy i pocałowałam go w policzek.
-Serio?
-Tak-odparł stanowczo Harry
-No to... GRATULACJE!!!!-krzyknął podbiegł do nas i zaczął nas przytulać
-Ała! Louis bo złamiesz mi żebra!
Puścił nas a ja zdjęłam buty i marynarkę Harrego.Podałam mu ją i podziękowałam buziakiem w policzek.Później udałam się do ,,swojego'' pokoju.Wybrałam rzeczy do spania i poszłam do łazienki.Zrobiłam szybki prysznic i przebrałam się w piżamę.Stanełam przed lustrem.Wory pod oczami, zmęczone oczy... No nie prezentowałam się najlepiej.Wyszłam z łazienki i poszłam do pokoju.Byłam już strasznie zmęczona.Dość dużo przeżyć na jeden wieczór no i było już późno.A dokładnie 02.17.
-O boże, jutro nie wstanę-mruknęłam do siebie pod nosem.Szybko wskoczyłam pod pościel i wtuliłam się w poduszkę.Długo nie musiałam czekać bo po chwili odleciałam w krainę Morfeusza.

    Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi .Chciałam otworzyć oczy i zobaczyć kto to ale niestety powieki były za ciężkie.Spróbowałam jeszcze raz i udało mi się uchylić powieki.Zobaczyłam Harrego stojącego w drzwiach i patrzącego na mnie.
-co rooobisz...-mruknełam prawie przez sen
-patrzę jak śpisz-uśmiechnął się ukazując dołeczki.
-poo co...-odwróciłam się na drugi bok i dalej próbowałam zasnąć.Ale niestety! Ciągle czułam jego spojrzenie na sobie.
-długo będziesz tu tak stał?
-aż się nie obudzisz.Śniadanie czeka-uśmiechnął się.
-Człowiek!. Która godzina?
-Ymmm... Chyba... Czekaj-spojżał na zegrarek.
-10.00
-O Boże! To jeszcze noc! Idę spać.
-O nie nie! -podszedł do mnie, odsunął pościel i chwilę popatrzył na mnie świdrując mnie wzrokiem.Potem szybko wziął mnie na ręcę i zaczął iść w stronę korytarza.
-Harry!! Nie! Postaw mnie na ziemię!
-Idziemy na śniadanie-powiedział stanowczo i skierował nas do kuchni. Ja nadal w piżamie, usiadłam przy stole i patrzyła co robi.On podszedł do blatu coś zaczął robić ale po niecałej minucie postawił na stole dwa talerze z jajkiem sadzonym i tosty.
-Mmmm...Sam to przygotowałeś?-spytałam podejrzliwie
-Wątpisz w moje umiejętności?-odpowiedział zadziornie pytaniem na moje .Uniósł brwi i założył ręka na ręke.
-Nie! Skądże! -uniosłam ręce w geście obrony.Zaczeliśmy jeść śniadanie przygotowane przez Harolda.Po skończonym posiłku poszłam się ubrać.Mój chłopak (boże, jak to bosko brzmi ''mój'') powiedział że dzisiaj mnie zabiera do kina.Obydwoje potrzebowaliśmy się rozerwać.Trochę rozrywki na pewno nam dobrze zrobi.Wybrałam w miarę luźne rzeczy i poszłam do łazienki.Po zrobieniu porannej toalety uczesałam się w koński ogon i pomalowałam rzęsy tuszem.

Zeszłam na dół i ubrałam buty. Harry już czekał w salonie.
-Idziemy? -kiwnęłam głową na ''tak''. Jak już byliśmy przy drzwiach, przypomniało mi się coś.
-Louis! Czy mógłbyś...
-Spokojnie! Zajmę się Lily-uśmiechnął się.
-Dziękuje- i wyszliśmy.
Wsiedlismy do auto Harrego.
-No to gdzie mnie zabierasz?
-Zobaczysz-uśmiechnął się pod nosem
Tak jak było w planach najpierw pojechaliśmy do kina.Wybraliśmy ''Przed Świtem 2''.Ani ani Hazza nie oglądaliśmy, nie czytaliśmy żadnej części ale zdecydowaliśmy pójść się pośmiać. No i mieliśmy racje.Film był bardzo fajny ale w pewnym momencie jak Aro krzyknął nie mogłam się powstrzymać i zaczełam się śmiać. Niestety to był napad śmiechu i po chwili rozbolał mnie brzuch. Zaraziłam tym Harrego. Po chwili płakałam ze śmiechu. Oczywiście śmialiśmy się na głos.Już nawet nie zwracałam uwagi na film. Ludzie siedzący obok nas na początku byli źli ale  wiadomo, śmiech jest zaraźliwy.Nawet nie zauważyłam kiedy cała sala z nami się śmiała. Była to duża sala kinowa no i była prawie pełna więc ze 110 osób mogło być.Nie wiem czy inni wiedzą z czego się śmialiśmy ale oni chyba tylko z nas.
-Haaaryy... przestań..-otarłam łzę z policzka.Spojżałam na niego.Trzymał się za brzuch. Chyba też już niemógł. Ale on się tak słodko śmieje.
    Film się skończył dopiero o 13.45. Wyszliśmy z sali nadal się uśmiechając.
-No to gdzie teraz?-spytałam.
-Może chodźmy do Starbucks. Napiłbym się czegoś.
-Ok.
Poszliśmy do Starbucks i zamówiliśmy Frappuccino.Jak wypiliśmy Harry zaproponował spacer po mieście.O tej porze roku ,niestety było dużo turystów ale wybraliśmy park.Wolno spacerowaliśmy uliczkami.Tal, zdecydowanie lato to moja ulubiona pora roku. Było bardzo ciepło. Dużo rodzin spacerowało po parku tak jak my. Taki widok sprawiał uśmiech na mojej twarzy.No ale jak to w Londynie musiało zacząć padać. Pogoda momentalnie się zmieniła.Chmury zakryły słońce, a z nieba zaczął padać ulewny deszcz.Nie zrobiło się zimno. Wręcz przeciwnie. Nadal było ciepło.Nie przejęliśmy się zmianą pogody. Zaczeliśmy się gonić.Hazza zaczął za mną biec. Nie miałam szans w tych butach więc szybko je ściągnełam. Z butami w ręcę uciekałam przed mokrym Hazzą.
-Hahahah! Nie dogonisz mnie!-krzyczałam i  smiałam się jednocześnie.
Po jakimś czasie rozpadało się jeszcze bardziej więc zdecydowaliśmy wracać.Samochód zostawiliśmy na parkingu więc musieliśmy się cofnąć.Ubrałam buty i ruszyliśmy.Byliśmy cali mokrzy, włosy kleiły mi się do twarzy,ubrania też już przemoczone. Dobrze że było ciepło.Jak doszliśmy na parking coś sobie uświadomiliśmy. Jesteśmy cali mokrzy. Jak teraz wsiądziemy do auta wszystko pomoczymy.Spojrzałam na niego ale on tylko wzruszył ramionami.
-I co teraz?
-Niewi... CZEKAJ! Chyba mam koc w bagażniku!-olśniło go.Szybko wyciągneliśmy dwa koce i rozłożyliśmy na siedzeniach.Wsiedliśmy do auta. Z naszych ubrań dosłownie leciała woda.
     Po 30 min dojechaliśmy do Hazzy domu.Zrobiło nam się zimno. Nic dziwnego.Byliśmy w mokrych, zimnych ubraniach.
-Aaa... PSIK!
-Na Zdrowie!-odkrzyknął mi Harry ale po chwili spoważniał.
-Szybko. Musimy się przebrać bo się przeziębisz!
Tak też zrobiliśmy.Ja szybko pobiegłam do pokoju,wybrałam ciuchy i wskoczyłam pod prysznic.Gorący ale krótki dobrze mi zrobił.Wskoczyłam w przygotowane wcześniej ubrania i rozczesałam mokre włosy.Wyszłam z zaparowanej łazienki a mokre rzeczy wrzuciłam do prania.
Zeszłam do salonu.Tam na kanapie leżał Louis a w poprzek niego Harry.Śmiali się z czegoś.
-Hahahahahah!! No i po chili cała sala z nami się śmiała-mówił Harry.Domyśliłam się że opowiada mu o dzisiejszym dniu i filmie w kinie .

***

Czekam na komentarze ;*