niedziela, 2 grudnia 2012

Rozdział 4 Nice day...

Hejo! ;* Jak pewnie już zauważyłyście dodałam kartę ,,bohaterowie'' u góry i dodałam jedną bohaterkę więc zobaczcie :) Na razie to wszyscy ale jeśli będzie taka potrzeba to dodam kogoś .
Dzisiaj do rozdziału macie piosenkę :1D- Back for you
Miłej lektury :D

***

Wolnym krokiem wracaliśmy do domu.Noc była piękna.Na niebie było pełno gwiazd.Na dworze dość ciepło.Trzymając się za ręce doszliśmy do domu Harrego.Weszliśmy do środka.Nagle Harry krzyknął:
-LOUIS!
-Co? Co Louis?
-No zostawiliśmy go w klubie!
-Nie ! Spokojnie już jestem-usłyszeliśmy głos dochodzący z kuchni.Zza drzwi wyszedł Louis.Gdy zobaczył nas trzymających się za ręcę spojrzał dziwnie i spytał:
-Czyyyy ja o czymś nie wiem??-spytał przeciągając sylaby.
-Emm... no tak... No bo ...my tego...
-Noooo-ponaglił go Louis
-Jesteśmy razem-dokończyłam cicho zamiast Hazzy i pocałowałam go w policzek.
-Serio?
-Tak-odparł stanowczo Harry
-No to... GRATULACJE!!!!-krzyknął podbiegł do nas i zaczął nas przytulać
-Ała! Louis bo złamiesz mi żebra!
Puścił nas a ja zdjęłam buty i marynarkę Harrego.Podałam mu ją i podziękowałam buziakiem w policzek.Później udałam się do ,,swojego'' pokoju.Wybrałam rzeczy do spania i poszłam do łazienki.Zrobiłam szybki prysznic i przebrałam się w piżamę.Stanełam przed lustrem.Wory pod oczami, zmęczone oczy... No nie prezentowałam się najlepiej.Wyszłam z łazienki i poszłam do pokoju.Byłam już strasznie zmęczona.Dość dużo przeżyć na jeden wieczór no i było już późno.A dokładnie 02.17.
-O boże, jutro nie wstanę-mruknęłam do siebie pod nosem.Szybko wskoczyłam pod pościel i wtuliłam się w poduszkę.Długo nie musiałam czekać bo po chwili odleciałam w krainę Morfeusza.

    Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi .Chciałam otworzyć oczy i zobaczyć kto to ale niestety powieki były za ciężkie.Spróbowałam jeszcze raz i udało mi się uchylić powieki.Zobaczyłam Harrego stojącego w drzwiach i patrzącego na mnie.
-co rooobisz...-mruknełam prawie przez sen
-patrzę jak śpisz-uśmiechnął się ukazując dołeczki.
-poo co...-odwróciłam się na drugi bok i dalej próbowałam zasnąć.Ale niestety! Ciągle czułam jego spojrzenie na sobie.
-długo będziesz tu tak stał?
-aż się nie obudzisz.Śniadanie czeka-uśmiechnął się.
-Człowiek!. Która godzina?
-Ymmm... Chyba... Czekaj-spojżał na zegrarek.
-10.00
-O Boże! To jeszcze noc! Idę spać.
-O nie nie! -podszedł do mnie, odsunął pościel i chwilę popatrzył na mnie świdrując mnie wzrokiem.Potem szybko wziął mnie na ręcę i zaczął iść w stronę korytarza.
-Harry!! Nie! Postaw mnie na ziemię!
-Idziemy na śniadanie-powiedział stanowczo i skierował nas do kuchni. Ja nadal w piżamie, usiadłam przy stole i patrzyła co robi.On podszedł do blatu coś zaczął robić ale po niecałej minucie postawił na stole dwa talerze z jajkiem sadzonym i tosty.
-Mmmm...Sam to przygotowałeś?-spytałam podejrzliwie
-Wątpisz w moje umiejętności?-odpowiedział zadziornie pytaniem na moje .Uniósł brwi i założył ręka na ręke.
-Nie! Skądże! -uniosłam ręce w geście obrony.Zaczeliśmy jeść śniadanie przygotowane przez Harolda.Po skończonym posiłku poszłam się ubrać.Mój chłopak (boże, jak to bosko brzmi ''mój'') powiedział że dzisiaj mnie zabiera do kina.Obydwoje potrzebowaliśmy się rozerwać.Trochę rozrywki na pewno nam dobrze zrobi.Wybrałam w miarę luźne rzeczy i poszłam do łazienki.Po zrobieniu porannej toalety uczesałam się w koński ogon i pomalowałam rzęsy tuszem.

Zeszłam na dół i ubrałam buty. Harry już czekał w salonie.
-Idziemy? -kiwnęłam głową na ''tak''. Jak już byliśmy przy drzwiach, przypomniało mi się coś.
-Louis! Czy mógłbyś...
-Spokojnie! Zajmę się Lily-uśmiechnął się.
-Dziękuje- i wyszliśmy.
Wsiedlismy do auto Harrego.
-No to gdzie mnie zabierasz?
-Zobaczysz-uśmiechnął się pod nosem
Tak jak było w planach najpierw pojechaliśmy do kina.Wybraliśmy ''Przed Świtem 2''.Ani ani Hazza nie oglądaliśmy, nie czytaliśmy żadnej części ale zdecydowaliśmy pójść się pośmiać. No i mieliśmy racje.Film był bardzo fajny ale w pewnym momencie jak Aro krzyknął nie mogłam się powstrzymać i zaczełam się śmiać. Niestety to był napad śmiechu i po chwili rozbolał mnie brzuch. Zaraziłam tym Harrego. Po chwili płakałam ze śmiechu. Oczywiście śmialiśmy się na głos.Już nawet nie zwracałam uwagi na film. Ludzie siedzący obok nas na początku byli źli ale  wiadomo, śmiech jest zaraźliwy.Nawet nie zauważyłam kiedy cała sala z nami się śmiała. Była to duża sala kinowa no i była prawie pełna więc ze 110 osób mogło być.Nie wiem czy inni wiedzą z czego się śmialiśmy ale oni chyba tylko z nas.
-Haaaryy... przestań..-otarłam łzę z policzka.Spojżałam na niego.Trzymał się za brzuch. Chyba też już niemógł. Ale on się tak słodko śmieje.
    Film się skończył dopiero o 13.45. Wyszliśmy z sali nadal się uśmiechając.
-No to gdzie teraz?-spytałam.
-Może chodźmy do Starbucks. Napiłbym się czegoś.
-Ok.
Poszliśmy do Starbucks i zamówiliśmy Frappuccino.Jak wypiliśmy Harry zaproponował spacer po mieście.O tej porze roku ,niestety było dużo turystów ale wybraliśmy park.Wolno spacerowaliśmy uliczkami.Tal, zdecydowanie lato to moja ulubiona pora roku. Było bardzo ciepło. Dużo rodzin spacerowało po parku tak jak my. Taki widok sprawiał uśmiech na mojej twarzy.No ale jak to w Londynie musiało zacząć padać. Pogoda momentalnie się zmieniła.Chmury zakryły słońce, a z nieba zaczął padać ulewny deszcz.Nie zrobiło się zimno. Wręcz przeciwnie. Nadal było ciepło.Nie przejęliśmy się zmianą pogody. Zaczeliśmy się gonić.Hazza zaczął za mną biec. Nie miałam szans w tych butach więc szybko je ściągnełam. Z butami w ręcę uciekałam przed mokrym Hazzą.
-Hahahah! Nie dogonisz mnie!-krzyczałam i  smiałam się jednocześnie.
Po jakimś czasie rozpadało się jeszcze bardziej więc zdecydowaliśmy wracać.Samochód zostawiliśmy na parkingu więc musieliśmy się cofnąć.Ubrałam buty i ruszyliśmy.Byliśmy cali mokrzy, włosy kleiły mi się do twarzy,ubrania też już przemoczone. Dobrze że było ciepło.Jak doszliśmy na parking coś sobie uświadomiliśmy. Jesteśmy cali mokrzy. Jak teraz wsiądziemy do auta wszystko pomoczymy.Spojrzałam na niego ale on tylko wzruszył ramionami.
-I co teraz?
-Niewi... CZEKAJ! Chyba mam koc w bagażniku!-olśniło go.Szybko wyciągneliśmy dwa koce i rozłożyliśmy na siedzeniach.Wsiedliśmy do auta. Z naszych ubrań dosłownie leciała woda.
     Po 30 min dojechaliśmy do Hazzy domu.Zrobiło nam się zimno. Nic dziwnego.Byliśmy w mokrych, zimnych ubraniach.
-Aaa... PSIK!
-Na Zdrowie!-odkrzyknął mi Harry ale po chwili spoważniał.
-Szybko. Musimy się przebrać bo się przeziębisz!
Tak też zrobiliśmy.Ja szybko pobiegłam do pokoju,wybrałam ciuchy i wskoczyłam pod prysznic.Gorący ale krótki dobrze mi zrobił.Wskoczyłam w przygotowane wcześniej ubrania i rozczesałam mokre włosy.Wyszłam z zaparowanej łazienki a mokre rzeczy wrzuciłam do prania.
Zeszłam do salonu.Tam na kanapie leżał Louis a w poprzek niego Harry.Śmiali się z czegoś.
-Hahahahahah!! No i po chili cała sala z nami się śmiała-mówił Harry.Domyśliłam się że opowiada mu o dzisiejszym dniu i filmie w kinie .

***

Czekam na komentarze ;*

2 komentarze:

  1. Haahhahhaaaah musiałaś to zrobić musiałaś.? Hhhahhahahaahahha

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaki to romantyczne!!!!!!;*

    OdpowiedzUsuń

Proszę o komentarze <33