niedziela, 26 maja 2013

Rozdział 15 I will always loving you





Boże, dlaczego to musi być takie trudne? Z jednej strony gdybym powiedziała całą prawdę Harry’emu, mógłby mi pomóc, ale jednocześnie jest szansa, że Kate się dowie, i mogę pożegnać się z Rachael. Z drugiej strony mogę mu wmówić następną bzdurną historyjkę wymyśloną przez ,,moją przyjaciółkę’’. Może gdybym znała powód dla którego mnie prześladują byłoby łatwiej. No ale oni nie chcą mi ułatwiać. Może Kate chce pieniędzy? Mnie? Rachael? Nie. Ona chce… Harry’ego. Przynajmniej na to by wskazywało.
Dobrze. Zmarszczyłam brwi i wzięłam głęboki oddech. Uniosłam wzrok na chłopaka i kiwnęłam głową. Podjęłam decyzję. Wiem co mu powiem…





- […] taka jest moja decyzja.-uśmiechnęłam się smutno do Harry’ego.
Ujął moją twarz w dłonie i szepnął:
-Dobrze. Ale pamiętaj, że ja zawsze… -westchnął ciężko.
Spodziewałam się co powie ,a po mimo to chciałam to usłyszeć z jego ust.
Nachylił się i delikatnie musnął moje wargi. Po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Gdy Harry odsunął się chciałam krzyczeć, że chcę jeszcze. Chcę czuć jego usta na swoich…
-Zawsze będę Cię kochał.-zakończył i wyszedł.
A ja zostałam sama w pokoju. Stałam przy łóżku tak jak mnie zostawił i nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. ,,Zawsze będę Cię kochał’’ . ,Zawsze’ to mocne słowo. Używa się go tylko wtedy jeżeli jesteśmy pewni na sto procent. Harry był pewny.
Znowu moje oczy napełniły się łzami. Boże, jestem beznadziejna. Co chwilę płaczę i robię problem tam gdzie go nie ma. Gdybym się nie zakochała, nie byłoby mi tak trudno. Ej… Chwila. Czy ja to powiedziałam?!
Zakochałam się…
Tak. To chyba prawda.
     Stałam tam kilka minut. W końcu się otrząsnęłam i uświadomiłam, że muszę się pakować. Przysunęłam sobie krzesło i  ściągnęłam z szafy dużą walizkę. Postawiłam ją sobie na środku pokoju. No to zaczynamy. Nie. To złe określenie. Ja kończę a nie zaczynam. Kończę życie rozpoczęte w anglii, kończę znajomość z Harrym.
Włączyłam płytę Ed’a Sheerana na fulla i zaczęłam wyciągać rzeczy z szafy. Pakowanie szło mi strasznie mozolnie. Nie chciałam opuszczać tego miejsca. Na początku starannie układałam wszystkie porządnie poskładane bluzki ale pod koniec  już wrzucałam rzeczy do torby.
Gdy zapełniłam już ponad połowę walizki a wszystkie ubrania zostały spakowane wzięłam się za buty, kosmetyki i inne pierdoły. Pozbierałam wszystkie swoje i Lily rzeczy z całego domu i zapakowałam je. Buty dorzuciłam na koniec. Podczas pakowania zostawiłam sobie na łóżku rzeczy które chciałam ubrać na następny dzień. Zostały mi jeszcze do dopakowania te które miałam na sobie.
       No nareszcie. Odetchnęłam z ulgą kiedy stanęłam przed zapełnioną torbą. Pakowanie zajęło mi ponad 2 godziny. Postanowiłam wziąć prysznic. Było już ok. 24.00 więc byłam bardzo zmęczona. Jak pomyślałam ile tego dnia się wydarzyło… Byłam na spotkaniu z Kate, ktoś mnie pokopał… Na wspomnienie zabolało mnie brzuch. Dowiedziałam się, że wyjeżdżam do polski, że muszę skończyć z Harrym, że nie mogę Jemu i Louis’owi powiedzieć gdzie jadę. Kłótnia z Harrym no i tak to przeleciało.
Zabrałam ze sobą bokserkę i krótkie spodenki w których spałam. Na palcach udałam się do łazienki. Zrzuciłam z siebie brudne szorty i koszulkę. Stanęłam przed lustrem w samej bieliźnie.  Nie było co ukrywać. Na brzuchu miałam duży fioletowy ślad, pozostawiony przez Bryana. A oznaczało to, że jeżeli mnie pobili praktycznie za nic… To jest szansa, że moja kuzynka… nie żyje.
Nie! Od razu wyrzuciłam tą myśl z głowy. Ściągnęłam bieliznę i wskoczyłam pod prysznic. Gorąca woda spływała po moim ciele, co dało mi chwile odprężenia. Lubiłam długie prysznice. To był mój czas na przemyślenia.
Gdy skończyłam, wytarłam się fioletowym ręcznikiem i ubrałam wcześniej przygotowane rzeczy. Umyłam jeszcze zęby, rozczesałam włosy i byłam gotowa do snu. Po cichu wyszłam z łazienki, z myślą, że wszyscy już śpią.
Na palcach przemierzałam korytarz gdy zobaczyłam , że na dole świeci się światło. Nie duże, mała lampka. Postanowiłam sprawdzić kto jeszcze nie śpi więc zostawiłam ubrania w pokoju i zeszłam do salonu. Ku mojemu zdziwieniu nikogo tam nie było.  Wzruszyłam ramionami i już chciałam zgasić światło ale usłyszałam szelest. Dochodził on z kuchni. Weszłam do ciemnego pomieszczenia i zapaliłam światło.
-Niespodzianka! – zza stołu wyskoczyła cała piątka z krzykiem.
-Jezus maria…!-pisnęłam przestraszona.  Oni  wybuchli głośnym śmiechem na moją reakcję. Po chwili do kuchni przybiegła Lily żeby sprawdzić co się stało.  Szczęśliwy pies podszedł do każdego żeby się przywitać. Ja natomiast zła, zmęczona i trochę wkurzona stałam z założonymi rękami i czekałam na wyjaśnienia. Nie no tego już za wiele…
-Co tu się dzieje? W ogóle dlaczego tu wszyscy jesteście? Wiecie która godzina?!-zaczęłam krzyczeć żywo gestykulując rękami.
-Wiesz… Jutro wyjeżdżasz i chcieliśmy się z tobą pożegnać. Wiemy, że już późno ale…-zaczął Niall.
-Ale wcześniej nie mogliśmy więc przyjechaliśmy teraz. Jeżeli jesteś zmęczona i musisz jutro wcześniej wstać to my…- zaczął martwić się Liam.
-Nie, nie! Spokojnie.-podeszłam do Niego i położyłam mu rękę na ramieniu żeby go uspokoić. Wiedziałam, że się martwi. W końcu najbardziej troskliwy i opiekuńczy z One Direction. Posłałam mu szczery uśmiech i powiedziałam.
-No dobrze.-powiedziałam. Spojrzeli na mnie w oczekiwaniu.
-Dziękuję Wam! Kochani jesteście. –powiedziałam ze wzruszeniem. Tak, dobrze słyszeliście. Znowu płaczę. Beznadzieja…
Rzucili się na mnie i zrobiliśmy grupowy uścisk. Kątem oka spojrzałam na każdego. Wszyscy się śmiali, uśmiechali szczerze… Oprócz Harry’ego. Też się uśmiechał, ale to nie był szczery uśmiech. Smutny, wymuszony i przygnębiony.
       Całą noc spędziliśmy na rozmawianiu, śmianiu się, chłopcy opowiadali mi śmieszne wpadki z koncertów. Było dużo zabawy. Później Zayn włączył jakiś film na którym Hazza się popłakał w scenie ślubu. Chłopcy się z Niego nabijali a ja z lekkim uśmiechem przyglądałam się jak się czerwieni. Słodko…
     Wszyscy patrzyli nieruchomo w telewizor czekając na rozwój akcji. Oglądaliśmy horror. Chwila napięcia… I…
-Głodny jestem…-jęknięcie. Robiłam dziwną minę i spojrzałam po zdezorientowanych chłopakach. Czy to w filmie? Chwila…
-Niall! Zamknij się.-warknął Louis.
-Ten to potrafi zepsuć najlepsze momenty…-jęknął Zayn.- Przecież dopiero co zjadłeś pizzę i żelki.
-No i co?! Głodny jestem..-marudził dalej z wyraźnie smutną miną.
Spojrzałam z wyrzutem na Louis’a i Zayn’a i podeszłam na Horana.
-Chodź.-przytuliłam go.
-Zrobimy sobie coś do jedzenia. Też bym coś zjadła. –objął mnie ramieniem. Jeszcze przed wejściem do kuchni obróciłam głowę  przez ramię i wytknęłam język chłopakom patrzącym w osłupieniu na nas.
Zrobiliśmy sobie do jedzenia tosty z serem. Wyciągnęłam też z sekretnej szafki Lou ze słodyczami, 2 paczki Haribo i poszliśmy do salonu. No czego by tu nie mówić. W całym domu pięknie pachniało ale w końcu tylko my mieliśmy przygotowane więc oni mogli tylko popatrzeć.
      Usiadłam obok blondyna. Ze szczęśliwymi minami obserwowaliśmy jak reszta patrzy na nas spod byka z  zazdrości. Co chwilę mruczeliśmy, zachwycaliśmy się pysznymi tostami. Harry to prawie zmiażdżył Horana wzrokiem gdy ten objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie. Czysto przyjacielski gest, ale miły. Gdy skończyliśmy jeść chłopcy odetchnęli z ulgą.
-Koniec katorgi- mruknął Liam.
Ja z Niallem wymieniliśmy szydercze spojrzenia i wyciągnęliśmy żelki z triumfem.
-Ej! To moje! Nialler oddawaj!-krzyknął Louis. Gwałtownie wstał z miejsca i rzucił się na Nialla. Blondyn odrzucił mi żelki a ja zaczęłam z nimi uciekać przed Louis’em. Cały czas się głośno śmiałam i krzyczałam. Biegaliśmy po całym domu, co chwilę coś przewalając. Obiegliśmy chyba cały dom łącznie z piętrem oraz tarasem. Zmęczona znowu wpadłam do salonu i resztkami sił krzyknęłam :
-Harry! Pomocy…!- No cóż. Nie musiałam dwa razu powtarzać. Chłopak od razu wstał i podbiegł do mnie, oraz zrobił coś czego się nie spodziewałam. Po sekundzie straciłam grunt pod nogami i byłam już w objęciach Harry’ego. Reszta wszystkiemu od początku, razem z gonitwą po domu, przyglądała nam się z bananami na twarzy. Właściwie to każdy trzęsł się ze śmiechu. Niall już prawie płakał bo to w końcu nasza sprawka- moja i Jego.
Następne co ujrzałam to Louis’a wpadającego do salonu. Wleciał cały czerwony na twarzy, podszedł do ściany, pochylił się i oparł dłonie na kolanach. Cały czas głęboko oddychał.
-J-jak… ty to robi-sz-sz?! Jezu… -wysapał w moją stronę.
-No wiesz… Trzeba walczyć o jedzenie.-zażartowałam.
Rzuciłam z triumfem Niallowi paczkę żelek. Po chwili wszyscy zaczeli nam się przyglądać z zaciekawieniem. No tam. Hazza cały czas mnie trzyma…
-Em… Harry? Mógłbyś już…
-E.. Aha! Tak, oczywiście.-szybko odstawił mnie na ziemię.
-Dzięki.-odpowiedziałam. Na moich pliczkach od razu wsytąpił rumieniec. Spuściłam lekko głowę, próbując zakryć się włosami.  Wpadłam na pomysł… Ale lepiej nie… A może jednak. Wahałam się. Dobra, walić Kate.
Stanęłam na palcach i rękami przytrzymując się Jego torsu, pocałowałam go w policzek. Czułam na sobie spojrzenia chłopaków. Na twarzy Harry’ego od razu pojawił się uśmiech w podziękowaniu. Usłyszeliśmy za sobą ciche oklaski. Od razu karciłam ich za to wzrokiem. Matko, teraz to pewnie wyglądam już jak pomidor…


~*~


Nawet się nie zorientowałam kiedy wszyscy posnęli. No, wszyscy z wyjątkiem mnie i pewnego bruneta, z dołeczkami. Cały czas zawzięcie rozmawialiśmy, kompletnie nie zwracając uwagi na dźwięki dochodzące z telewizora. Film już nas dawno przestał interesować.
Rozejrzałam się po salonie. Na fotelu leżał rozwalony Niall, na drugim siedział ze spuszczoną głową Louis a na Jego kolanach Zayn. No i jeszcze Liam siedzący na ziemi, oparty o fotel Nialla. Wszystko wyglądało przekomiczne. Harry podążył za moim wzrokiem.
-Chyba już jest późno.- zauważył rozbawiony chłopak.
-Shhh…- uciszyłam go. Nie chciałam obudzić reszty, chociaż jeżeli zasnęli w akompaniamencie naszych głośnych rozmów, to teraz już tak łatwo się nie obudzą.
-Może też już pójdziemy spać. Jutro...-Harry spojrzał na zegarek- a właściwie dzisiaj musisz wcześnie wstać. Jest 3.20. Lepiej już się połóż.
-Dobrze-mruknęłam smutna. Naprawdę dobrze mi się z Nim rozmawiało. Dzięki Jemu i chłopakom zapomniałam o dzisiejszym dniu i wszystkim rzeczom jakie mnie czekają.
Po cichu wstaliśmy z kanapy i zaczęliśmy zbierać puszki, folie, miski, kubki, kartony i inne pozostałości z naszej ‘imprezy’. Cieszyłam się, że chłopcy przyszli. Naprawdę miło spędziliśmy wieczór. Taki pożegnalny…
Gdy skończyliśmy stanęłam przy wejściu do kuchni i czekałam aż Harry skończy wycierać naczynia. Podszedł do mnie i założył mi kosmyk włosów za ucho. Poczułam motyle w brzuchu na Jego widok i gest. Zawsze tak reagowałam gdy mnie dotykał
-Hmmm?
-Harry… Ja wrócę. –spojrzał mi prosto w oczy. Przez cały wieczór czułam, że obawiał się najgorszego.
-Obiecuję.-stanełam na palcach i pocałowałam go w policzek. Gdy się odsunęłam, brunet przekręcił głowe tak, że nie widziałam Jego twarzy.
-Spójrz na mnie-poprosiłam. Za pierwszym razem nie uległ moim prośbom ale gdy objęłam dłońmi Jego twarz, skierowałam go w moją stronę.
Nie ma gorszego widoku niż widok cierpiącej osoby którą kochasz. Płaczącej.
Tak, Harry płacze. Łzy w Jego oczach… No nie da się ukryć.
Niespodziewanym gwałtownym ruchem przylgnął do mnie swoim całym ciałem, prawie nas przy tym przewracając. Schował twarz w zagłębieniu mojej szyi. Czułam i słyszałam jak płacze. Moje serce dosłownie pękało na milion kawałków.
Objęłam go mocno i przytuliłam do siebie. Był wtedy jak dziecko. Taki bezbronny. W moich ramionach wyrzucał z siebie wszystkie swoje emocje. Nieprzerwany szloch wypełniał pomieszczenie.
-Nie płacz-jęknęłam czując, że zaraz sama się rozkleję.
Ten przystojny, silny mężczyzna właśnie teraz płakał w moich ramionach. Prze ze mnie.
 Szeptałam mu do ucha uspokajające słowa, głaskałam, zakręcałam loczki na palce… Czułam, że powoli się uspokaja.
Nagle odsunął się gwałtownie. Stałam nieruchomo w oczekiwaniu na jakikolwiek ruch z Jego strony. Może jakieś słowa, cokolwiek. Ale nie… Po prostu odszedł. Odprowadzałam go wzrokiem gdy wchodził po schodach. Po chwili usłyszałam trzask jego drzwi i ciszę.
No gratuluje sobie, to wszystko prze ze mnie. Tylko ja potrafię sprawić swoimi ‘dobrymi zamiarami’, że cierpi więcej osób niż pierwotnie.  Ja tego tak nie zostawię. Jeżeli nie mamy się zobaczyć przez jakiś czas to lepiej sobie wszystko wyjaśnić.
Pobiegłam po schodach do jego pokoju. Cicho zapukałam w drzwi ale odpowiedziała mi cisza. Jeszcze raz- z tym samym skutkiem. Przyłożyłam ucho do gładkiej powierzchni i nasłuchiwałam. Do moich uszu dobiegł dźwięk szumu wody.  Czyli jest w łazience.
Westchnęłam przeciągle i skierowałam się do ‘mojego’ pokoju. Duża walizka przypominała o dzisiejszym dniu. A mnie ciagle męczyło jedno pytanie. Czego oni ode mnie chcą? Czy ja kiedykolwiek zrobiłam komuś coś złego? Zemsta? No raczej nie, więc co? Moje przemyślenia przerwał wysoki brunet stojący w drzwiach do pokoju. Otworzyłam usta ze zdumienia.
-Czy chciałabyś...  No wiesz-zaczął się plątać. Widząc Jego zakłopotanie podeszłam i chwyciłam za rękę.
-Przepraszam-szepnęłam wpatrując się w dwie zielone głębiny.
-Nie, nie przepraszaj.-uśmiechnął się lekko. Boże, jaka ulga...
-Chodź, musisz iść już spać-pociągnął mnie na łóżku.
Gdy ułożyłam się wygodnie, nakrył mnie pościelą i poszedł zgasić światło.
-Dobranoc, Eleno-zwrócił się do mnie i wyszedł za drzwi.
-Harry!-szybko zareagowałam. On spojrzał na mnie ale się cofnął.
-Tak?-spytał z troską wymalowaną na twarzy.
-Nie zostaniesz ze mną?-J ezu, głupie rumieńce. Czy ja zawsze muszę się tak rumienić?! Przesunęłam się kawałek i udostępniłam mu pościel. On długo nie czekał, od razu położył się obok i przyciągnął mnie do siebie. Zaciągnełam się Jego zapachem. Męski żel pod prysznic, mmmm.
Wrażenia z tego dnia dawały znaki. Moje powieki stały się ciężkie. Powoli odpływałam w krainę snów.
-Dobranoc, skarbie…-gorące wargi na moim policzku.
Zasnęłam.


~*~

 Muzyka Skin



*Z perspektywy Rachael*

Przeszywający. Nieznośny. Nie do wytrzymania.
Ból.
Krew. Kałuże krwi.
Wredny uśmiech.
I w tamtym momencie film mi się urwał.
Zemdlałam z bólu. Cały czas traciłam krew. Czy jest możliwość, że się już nie obudzę?


-Wstawaj szmato!
Szturchnięcie w łokieć  a i tak spowodowało niesamowity ból. Fala dreszczy wstrząsnęła moim ciałem. Nie miałam nawet siły otworzyć oczu, podnieść powiek.
-Słyszysz co do Ciebie mówię?! Jest już rano, wstawaj!
Krzyk nad uchem.
Zaraz mi głowa eksploduje. Postanowiłam jednak się zmierzyć z zadaniem. Jakby z wielkim wysiłkiem uchyliłam powieki. Kilka razy zamrugałam próbując złapać ostrość.
-Ile jeszcze mam czekać-powiedział mężczyzna ostrym tonem. Naprawdę nie wiedziałam czego on oczekuje. Że ja zaraz wstanę i będę wykonywać Jego polecenia?! Wczoraj zostałam potraktowana nożem w brzuch…
Rozejrzałam się dookoła. Nadal znajdowałam się w tej okropnej salce. Jedyne co się zmieniło to to, że podłogę pokrywała warstwa zaschniętej krwi.
Odwróciłam szybko wzrok. Zrobiło mi się niedobrze. Jeszcze ten zapach… Ugh.
-Panna chce zaproszenie specjalne?-warknął zniecierpliwiony facet, a ja tylko czekałam na karę.
-Człowieku, wbiłeś mi nóż w brzuch…-wydusiłam słabym głosem. W odpowiedzi zaśmiał się głośno.
-Kurwa, nie obchodzi mnie to jak ty się czujesz. Wstawaj, masz robotę do zrobienia.
Pokiwałam przecząco.
-To nie była propozycja! Rób co ci każe!-krzyknął.
Przestraszyłam się. Ale co ja mogłam zrobić. Gdybym się teraz ruszyła, pewnie bym nie wytrzymała z bólu.
-Dobrze. Sama tego chciałaś…


Pomieszczenie wypełnił mój żałosny krzyk. Przepełniony bólem.



***



Przepraszam za długą nieobecność.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ