Muzyka If I Lose Myself
Boże, dlaczego to musi być takie trudne? Z jednej strony gdybym powiedziała całą prawdę Harry’emu, mógłby mi pomóc, ale jednocześnie jest szansa, że Kate się dowie, i mogę pożegnać się z Rachael. Z drugiej strony mogę mu wmówić następną bzdurną historyjkę wymyśloną przez ,,moją przyjaciółkę’’. Może gdybym znała powód dla którego mnie prześladują byłoby łatwiej. No ale oni nie chcą mi ułatwiać. Może Kate chce pieniędzy? Mnie? Rachael? Nie. Ona chce… Harry’ego. Przynajmniej na to by wskazywało.
Dobrze. Zmarszczyłam brwi i wzięłam głęboki oddech. Uniosłam wzrok na chłopaka i kiwnęłam głową. Podjęłam decyzję. Wiem co mu powiem…
- […] taka jest moja decyzja.-uśmiechnęłam się smutno do
Harry’ego.
Ujął moją twarz w dłonie i szepnął:
-Dobrze. Ale pamiętaj, że ja zawsze… -westchnął ciężko.
Spodziewałam się co powie ,a po mimo to chciałam to usłyszeć
z jego ust.
Nachylił się i delikatnie musnął moje wargi. Po moim ciele
przeszedł przyjemny dreszcz. Gdy Harry odsunął się chciałam krzyczeć, że chcę
jeszcze. Chcę czuć jego usta na swoich…
-Zawsze będę Cię kochał.-zakończył i wyszedł.
A ja zostałam sama w pokoju. Stałam przy łóżku tak jak mnie
zostawił i nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. ,,Zawsze będę Cię kochał’’ . ,Zawsze’ to mocne słowo. Używa się go
tylko wtedy jeżeli jesteśmy pewni na sto procent. Harry był pewny.
Znowu moje oczy napełniły się łzami. Boże, jestem beznadziejna. Co chwilę płaczę i robię problem tam
gdzie go nie ma. Gdybym się nie zakochała, nie byłoby mi tak trudno. Ej…
Chwila. Czy ja to powiedziałam?!
Zakochałam się…
Tak. To chyba prawda.
Stałam tam kilka
minut. W końcu się otrząsnęłam i uświadomiłam, że muszę się pakować.
Przysunęłam sobie krzesło i ściągnęłam z
szafy dużą walizkę. Postawiłam ją sobie na środku pokoju. No to zaczynamy. Nie. To złe określenie. Ja kończę a nie zaczynam.
Kończę życie rozpoczęte w anglii, kończę znajomość z Harrym.
Włączyłam płytę Ed’a Sheerana na fulla i zaczęłam wyciągać
rzeczy z szafy. Pakowanie szło mi strasznie mozolnie. Nie chciałam opuszczać
tego miejsca. Na początku starannie układałam wszystkie porządnie poskładane
bluzki ale pod koniec już wrzucałam
rzeczy do torby.
Gdy zapełniłam już ponad połowę walizki a wszystkie ubrania
zostały spakowane wzięłam się za buty, kosmetyki i inne pierdoły. Pozbierałam
wszystkie swoje i Lily rzeczy z całego domu i zapakowałam je. Buty dorzuciłam
na koniec. Podczas pakowania zostawiłam sobie na łóżku rzeczy które chciałam
ubrać na następny dzień. Zostały mi jeszcze do dopakowania te które miałam na
sobie.
No nareszcie. Odetchnęłam
z ulgą kiedy stanęłam przed zapełnioną torbą. Pakowanie zajęło mi ponad 2
godziny. Postanowiłam wziąć prysznic. Było już ok. 24.00 więc byłam bardzo
zmęczona. Jak pomyślałam ile tego dnia się wydarzyło… Byłam na spotkaniu z
Kate, ktoś mnie pokopał… Na wspomnienie zabolało mnie brzuch. Dowiedziałam się,
że wyjeżdżam do polski, że muszę skończyć z Harrym, że nie mogę Jemu i
Louis’owi powiedzieć gdzie jadę. Kłótnia z Harrym no i tak to przeleciało.
Zabrałam ze sobą bokserkę i krótkie spodenki w których
spałam. Na palcach udałam się do łazienki. Zrzuciłam z siebie brudne szorty i
koszulkę. Stanęłam przed lustrem w samej bieliźnie. Nie było co ukrywać. Na brzuchu miałam duży
fioletowy ślad, pozostawiony przez Bryana. A oznaczało to, że jeżeli mnie
pobili praktycznie za nic… To jest szansa, że moja kuzynka… nie żyje.
Nie! Od razu
wyrzuciłam tą myśl z głowy. Ściągnęłam bieliznę i wskoczyłam pod prysznic.
Gorąca woda spływała po moim ciele, co dało mi chwile odprężenia. Lubiłam
długie prysznice. To był mój czas na przemyślenia.
Gdy skończyłam, wytarłam się fioletowym ręcznikiem i ubrałam
wcześniej przygotowane rzeczy. Umyłam jeszcze zęby, rozczesałam włosy i byłam
gotowa do snu. Po cichu wyszłam z łazienki, z myślą, że wszyscy już śpią.
Na palcach przemierzałam korytarz gdy zobaczyłam , że na
dole świeci się światło. Nie duże, mała lampka. Postanowiłam sprawdzić kto
jeszcze nie śpi więc zostawiłam ubrania w pokoju i zeszłam do salonu. Ku mojemu
zdziwieniu nikogo tam nie było.
Wzruszyłam ramionami i już chciałam zgasić światło ale usłyszałam
szelest. Dochodził on z kuchni. Weszłam do ciemnego pomieszczenia i zapaliłam
światło.
-Niespodzianka! – zza stołu wyskoczyła cała piątka z
krzykiem.
-Jezus maria…!-pisnęłam przestraszona. Oni
wybuchli głośnym śmiechem na moją reakcję. Po chwili do kuchni
przybiegła Lily żeby sprawdzić co się stało.
Szczęśliwy pies podszedł do każdego żeby się przywitać. Ja natomiast
zła, zmęczona i trochę wkurzona stałam z założonymi rękami i czekałam na
wyjaśnienia. Nie no tego już za wiele…
-Co tu się dzieje? W ogóle dlaczego tu wszyscy jesteście?
Wiecie która godzina?!-zaczęłam krzyczeć żywo gestykulując rękami.
-Wiesz… Jutro wyjeżdżasz i chcieliśmy się z tobą pożegnać.
Wiemy, że już późno ale…-zaczął Niall.
-Ale wcześniej nie mogliśmy więc przyjechaliśmy teraz.
Jeżeli jesteś zmęczona i musisz jutro wcześniej wstać to my…- zaczął martwić
się Liam.
-Nie, nie! Spokojnie.-podeszłam do Niego i położyłam mu rękę
na ramieniu żeby go uspokoić. Wiedziałam, że się martwi. W końcu najbardziej
troskliwy i opiekuńczy z One Direction. Posłałam mu szczery uśmiech i
powiedziałam.
-No dobrze.-powiedziałam. Spojrzeli na mnie w oczekiwaniu.
-Dziękuję Wam! Kochani jesteście. –powiedziałam ze
wzruszeniem. Tak, dobrze słyszeliście. Znowu płaczę. Beznadzieja…
Rzucili się na mnie i zrobiliśmy grupowy uścisk. Kątem oka
spojrzałam na każdego. Wszyscy się śmiali, uśmiechali szczerze… Oprócz
Harry’ego. Też się uśmiechał, ale to nie był szczery uśmiech. Smutny, wymuszony
i przygnębiony.
Całą noc spędziliśmy na rozmawianiu, śmianiu się, chłopcy
opowiadali mi śmieszne wpadki z koncertów. Było dużo zabawy. Później Zayn
włączył jakiś film na którym Hazza się popłakał w scenie ślubu. Chłopcy się z
Niego nabijali a ja z lekkim uśmiechem przyglądałam się jak się czerwieni.
Słodko…
Wszyscy patrzyli nieruchomo w telewizor czekając na rozwój
akcji. Oglądaliśmy horror. Chwila napięcia… I…
-Głodny jestem…-jęknięcie. Robiłam dziwną minę i spojrzałam
po zdezorientowanych chłopakach. Czy to w filmie? Chwila…
-Niall! Zamknij się.-warknął Louis.
-Ten to potrafi zepsuć najlepsze momenty…-jęknął Zayn.-
Przecież dopiero co zjadłeś pizzę i żelki.
-No i co?! Głodny jestem..-marudził dalej z wyraźnie smutną
miną.
Spojrzałam z wyrzutem na Louis’a i Zayn’a i podeszłam na
Horana.
-Chodź.-przytuliłam go.
-Zrobimy sobie coś do jedzenia. Też bym coś zjadła. –objął
mnie ramieniem. Jeszcze przed wejściem do kuchni obróciłam głowę przez ramię i wytknęłam język chłopakom
patrzącym w osłupieniu na nas.
Zrobiliśmy sobie do jedzenia tosty z serem. Wyciągnęłam też
z sekretnej szafki Lou ze słodyczami, 2 paczki Haribo i poszliśmy do salonu. No
czego by tu nie mówić. W całym domu pięknie pachniało ale w końcu tylko my
mieliśmy przygotowane więc oni mogli tylko popatrzeć.
Usiadłam obok blondyna. Ze szczęśliwymi minami
obserwowaliśmy jak reszta patrzy na nas spod byka z zazdrości. Co chwilę mruczeliśmy,
zachwycaliśmy się pysznymi tostami. Harry to prawie zmiażdżył Horana wzrokiem
gdy ten objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie. Czysto przyjacielski
gest, ale miły. Gdy skończyliśmy jeść chłopcy odetchnęli z ulgą.
-Koniec katorgi- mruknął Liam.
Ja z Niallem wymieniliśmy szydercze spojrzenia i
wyciągnęliśmy żelki z triumfem.
-Ej! To moje! Nialler oddawaj!-krzyknął Louis. Gwałtownie
wstał z miejsca i rzucił się na Nialla. Blondyn odrzucił mi żelki a ja zaczęłam
z nimi uciekać przed Louis’em. Cały czas się głośno śmiałam i krzyczałam.
Biegaliśmy po całym domu, co chwilę coś przewalając. Obiegliśmy chyba cały dom
łącznie z piętrem oraz tarasem. Zmęczona znowu wpadłam do salonu i resztkami
sił krzyknęłam :
-Harry! Pomocy…!- No cóż. Nie musiałam dwa razu powtarzać.
Chłopak od razu wstał i podbiegł do mnie, oraz zrobił coś czego się nie
spodziewałam. Po sekundzie straciłam grunt pod nogami i byłam już w objęciach
Harry’ego. Reszta wszystkiemu od początku, razem z gonitwą po domu, przyglądała
nam się z bananami na twarzy. Właściwie to każdy trzęsł się ze śmiechu. Niall
już prawie płakał bo to w końcu nasza sprawka- moja i Jego.
Następne co ujrzałam to Louis’a
wpadającego do salonu. Wleciał cały czerwony na twarzy, podszedł do ściany,
pochylił się i oparł dłonie na kolanach. Cały czas głęboko oddychał.
-J-jak… ty to robi-sz-sz?! Jezu…
-wysapał w moją stronę.
-No wiesz… Trzeba walczyć o
jedzenie.-zażartowałam.
Rzuciłam z triumfem Niallowi
paczkę żelek. Po chwili wszyscy zaczeli nam się przyglądać z zaciekawieniem. No
tam. Hazza cały czas mnie trzyma…
-Em… Harry? Mógłbyś już…
-E.. Aha! Tak, oczywiście.-szybko
odstawił mnie na ziemię.
-Dzięki.-odpowiedziałam. Na moich
pliczkach od razu wsytąpił rumieniec. Spuściłam lekko głowę, próbując zakryć
się włosami. Wpadłam na pomysł… Ale
lepiej nie… A może jednak. Wahałam
się. Dobra, walić Kate.
Stanęłam na palcach i rękami
przytrzymując się Jego torsu, pocałowałam go w policzek. Czułam na sobie
spojrzenia chłopaków. Na twarzy Harry’ego od razu pojawił się uśmiech w
podziękowaniu. Usłyszeliśmy za sobą ciche oklaski. Od razu karciłam ich za to
wzrokiem. Matko, teraz to pewnie wyglądam
już jak pomidor…
~*~
Nawet się nie zorientowałam kiedy wszyscy posnęli. No,
wszyscy z wyjątkiem mnie i pewnego bruneta, z dołeczkami. Cały czas zawzięcie
rozmawialiśmy, kompletnie nie zwracając uwagi na dźwięki dochodzące z
telewizora. Film już nas dawno przestał interesować.
Rozejrzałam się po salonie. Na fotelu leżał rozwalony Niall,
na drugim siedział ze spuszczoną głową Louis a na Jego kolanach Zayn. No i
jeszcze Liam siedzący na ziemi, oparty o fotel Nialla. Wszystko wyglądało
przekomiczne. Harry podążył za moim wzrokiem.
-Chyba już jest późno.- zauważył rozbawiony chłopak.
-Shhh…- uciszyłam go. Nie chciałam obudzić reszty, chociaż
jeżeli zasnęli w akompaniamencie naszych głośnych rozmów, to teraz już tak
łatwo się nie obudzą.
-Może też już pójdziemy spać. Jutro...-Harry spojrzał na
zegarek- a właściwie dzisiaj musisz wcześnie wstać. Jest 3.20. Lepiej już się
połóż.
-Dobrze-mruknęłam smutna. Naprawdę dobrze mi się z Nim
rozmawiało. Dzięki Jemu i chłopakom zapomniałam o dzisiejszym dniu i wszystkim
rzeczom jakie mnie czekają.
Po cichu wstaliśmy z kanapy i zaczęliśmy zbierać puszki,
folie, miski, kubki, kartony i inne pozostałości z naszej ‘imprezy’. Cieszyłam
się, że chłopcy przyszli. Naprawdę miło spędziliśmy wieczór. Taki pożegnalny…
Gdy skończyliśmy stanęłam przy wejściu do kuchni i czekałam
aż Harry skończy wycierać naczynia. Podszedł do mnie i założył mi kosmyk włosów
za ucho. Poczułam motyle w brzuchu na Jego widok i gest. Zawsze tak reagowałam gdy mnie dotykał
-Hmmm?
-Harry… Ja wrócę. –spojrzał mi prosto w oczy. Przez cały
wieczór czułam, że obawiał się najgorszego.
-Obiecuję.-stanełam na palcach i pocałowałam go w policzek.
Gdy się odsunęłam, brunet przekręcił głowe tak, że nie widziałam Jego twarzy.
-Spójrz na mnie-poprosiłam. Za pierwszym razem nie uległ
moim prośbom ale gdy objęłam dłońmi Jego twarz, skierowałam go w moją stronę.
Nie ma gorszego widoku niż widok cierpiącej osoby którą
kochasz. Płaczącej.
Tak, Harry płacze. Łzy w Jego oczach… No nie da się ukryć.
Niespodziewanym gwałtownym ruchem przylgnął do mnie swoim
całym ciałem, prawie nas przy tym przewracając. Schował twarz w zagłębieniu
mojej szyi. Czułam i słyszałam jak płacze. Moje serce dosłownie pękało na
milion kawałków.
Objęłam go mocno i przytuliłam do siebie. Był wtedy jak
dziecko. Taki bezbronny. W moich ramionach wyrzucał z siebie wszystkie swoje
emocje. Nieprzerwany szloch wypełniał pomieszczenie.
-Nie płacz-jęknęłam czując, że zaraz sama się rozkleję.
Ten przystojny, silny mężczyzna właśnie teraz płakał w moich
ramionach. Prze ze mnie.
Szeptałam mu do ucha
uspokajające słowa, głaskałam, zakręcałam loczki na palce… Czułam, że powoli
się uspokaja.
Nagle odsunął się gwałtownie. Stałam nieruchomo w
oczekiwaniu na jakikolwiek ruch z Jego strony. Może jakieś słowa, cokolwiek.
Ale nie… Po prostu odszedł. Odprowadzałam go wzrokiem gdy wchodził po schodach.
Po chwili usłyszałam trzask jego drzwi i ciszę.
No gratuluje sobie, to wszystko prze ze mnie. Tylko ja
potrafię sprawić swoimi ‘dobrymi zamiarami’, że cierpi więcej osób niż
pierwotnie. Ja tego tak nie zostawię. Jeżeli nie mamy się zobaczyć przez jakiś
czas to lepiej sobie wszystko wyjaśnić.
Pobiegłam po schodach do jego pokoju. Cicho zapukałam w
drzwi ale odpowiedziała mi cisza. Jeszcze raz- z tym samym skutkiem. Przyłożyłam
ucho do gładkiej powierzchni i nasłuchiwałam. Do moich uszu dobiegł dźwięk
szumu wody. Czyli jest w łazience.
Westchnęłam przeciągle i skierowałam się do ‘mojego’ pokoju.
Duża walizka przypominała o dzisiejszym dniu. A mnie ciagle męczyło jedno pytanie.
Czego oni ode mnie chcą? Czy ja kiedykolwiek zrobiłam komuś coś złego? Zemsta?
No raczej nie, więc co? Moje przemyślenia przerwał wysoki brunet stojący w
drzwiach do pokoju. Otworzyłam usta ze zdumienia.
-Czy chciałabyś... No
wiesz-zaczął się plątać. Widząc Jego zakłopotanie podeszłam i chwyciłam za
rękę.
-Przepraszam-szepnęłam wpatrując się w dwie zielone głębiny.
-Nie, nie przepraszaj.-uśmiechnął się lekko. Boże, jaka ulga...
-Chodź, musisz iść już spać-pociągnął mnie na łóżku.
Gdy ułożyłam się wygodnie, nakrył mnie pościelą i poszedł
zgasić światło.
-Dobranoc, Eleno-zwrócił się do mnie i wyszedł za drzwi.
-Harry!-szybko zareagowałam. On spojrzał na mnie ale się
cofnął.
-Tak?-spytał z troską wymalowaną na twarzy.
-Nie zostaniesz ze mną?-J ezu, głupie rumieńce. Czy ja zawsze
muszę się tak rumienić?! Przesunęłam się kawałek i udostępniłam mu pościel. On
długo nie czekał, od razu położył się obok i przyciągnął mnie do siebie.
Zaciągnełam się Jego zapachem. Męski żel pod prysznic, mmmm.
Wrażenia z tego dnia dawały znaki. Moje powieki stały się
ciężkie. Powoli odpływałam w krainę snów.
-Dobranoc, skarbie…-gorące wargi na moim policzku.
Zasnęłam.
*Z perspektywy Rachael*
Przeszywający. Nieznośny. Nie do wytrzymania.
Ból.
Krew. Kałuże krwi.
Wredny uśmiech.
I w tamtym momencie film mi się urwał.
Zemdlałam z bólu. Cały czas traciłam krew. Czy jest
możliwość, że się już nie obudzę?
-Wstawaj szmato!
Szturchnięcie w łokieć a i tak spowodowało niesamowity ból. Fala
dreszczy wstrząsnęła moim ciałem. Nie miałam nawet siły otworzyć oczu, podnieść
powiek.
-Słyszysz co do Ciebie mówię?! Jest już rano, wstawaj!
Krzyk nad uchem.
Zaraz mi głowa eksploduje. Postanowiłam jednak się zmierzyć
z zadaniem. Jakby z wielkim wysiłkiem uchyliłam powieki. Kilka razy zamrugałam
próbując złapać ostrość.
-Ile jeszcze mam czekać-powiedział mężczyzna ostrym tonem.
Naprawdę nie wiedziałam czego on oczekuje. Że ja zaraz wstanę i będę wykonywać
Jego polecenia?! Wczoraj zostałam potraktowana nożem w brzuch…
Rozejrzałam się dookoła. Nadal znajdowałam się w tej
okropnej salce. Jedyne co się zmieniło to to, że podłogę pokrywała warstwa
zaschniętej krwi.
Odwróciłam szybko wzrok. Zrobiło mi się niedobrze. Jeszcze
ten zapach… Ugh.
-Panna chce zaproszenie specjalne?-warknął zniecierpliwiony
facet, a ja tylko czekałam na karę.
-Człowieku, wbiłeś mi nóż w brzuch…-wydusiłam słabym głosem.
W odpowiedzi zaśmiał się głośno.
-Kurwa, nie obchodzi mnie to jak ty się czujesz. Wstawaj,
masz robotę do zrobienia.
Pokiwałam przecząco.
-To nie była propozycja! Rób co ci każe!-krzyknął.
Przestraszyłam się. Ale co ja mogłam zrobić. Gdybym się
teraz ruszyła, pewnie bym nie wytrzymała z bólu.
-Dobrze. Sama tego chciałaś…
…
Pomieszczenie wypełnił mój żałosny krzyk. Przepełniony
bólem.
***
Przepraszam za długą nieobecność.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
CZYTASZ=KOMENTUJESZ